Forum www.forum143.fora.pl Strona Główna www.forum143.fora.pl
Forum miłośników modeli samochodów w skali 1/43
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Formuła 1 - lata 90-te
Idź do strony 1, 2, 3 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forum143.fora.pl Strona Główna -> Formuła 1, 2, 3
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:34, 26 Cze 2014    Temat postu: Formuła 1 - lata 90-te

Lata 90-te w Formule 1... Najbardziej je kocham. Moim zdaniem F1 była wtedy prawdziwym, pięknym, męskim sportem (a nie „cyrkiem”, jak mówią niektórzy teraz). Razem z końcem lat 90-tych zamknął się okres fascynujących wyścigów i, z mojego punktu widzenia, najpiękniejszych konstrukcji bolidów. Kształty niektórych samochodów były dopracowane nie tylko pod kątem aerodynamicznym, ale i... estetycznym, malowania piękne i niepowtarzalne (m.in. dzięki sponsorom, którymi były głownie firmy tytoniowe – Marlboro-McLaren, Marlboro-Ferrari, MildSeven-Benetton, Williams- Rothmans itp.). Wraz z zakazami sponsoringu nieodwracalnie zginęło piękno tamtych malowań, a ze zmianami przepisów zniknęły niepowtarzalne kształty...
Lata 90-te to brak dominacji tak jednego kierowcy, jak i jednego teamu. Pomiędzy rokiem 1990 a 1999 mieliśmy 7 różnych Mistrzów Świata i 4 różnych Mistrzów-Konstruktorów. Zakończyło karierę wielu legendarnych kierowców (choćby Mansell, Prost, Piquet, zginął Senna), a pojawiły się „młode wilki”, które na zawsze miały zmienić obraz F1 (Schumacher, Hakkinen, Villeneuve, Hill). Śmierć nieodżałowanego Ayrtona Senny spowodowała kolosalne zmiany w wyglądzie i konstrukcji bolidów, wymuszone wymogami bezpieczeństwa (choćby Ferrari 310 Schumachera, 1995 z szerokimi bocznymi zabezpieczeniami głowy kierowcy - może w przyszłości wkleję zdjęcia modelu).
W takie czasy chciałbym Was zabrać, pogadać trochę o pięknie tego sportu i pięknych konstrukcjach z tamtych czasów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Czw 20:55, 26 Cze 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:37, 26 Cze 2014    Temat postu:

Wiecie, że jestem fanem Ayrtona Senny. Jestem też członkiem-korespondentem jego Fundacji, która od ponad 20 lat niesie pomoc dzieciom i najbiedniejszym (prezesem podobnej fundacji w Wielkiej Brytanii jest Nigel Mansell). Również jestem fanem teamu McLaren i co rok trzymam kciuki za najsympatyczniejszy team w F1, rodzinny team Franka Williamsa. Więc, wracając do Ayrtona i Mclarena - chyba nie będzie to niczym dziwnym, kiedy jako pierwszego przypomnę McLarena MP4/7 Ayrtona Senny, na którym jeździł w 1992r, a który zawsze bardzo mi się podobał z uwagi na prostotę kształtu, symetrię, malowanie i to "coś", które jedne bolidy mają w wyglądzie, a inne nie...
Rok 1990 i 1991 był okresem olbrzymich sukcesów Ayrtona (2 MŚ) i McLarena (2 MŚ Konstruktorów). Ale rok 1992 nie zapowiadał się już tak dobrze. Był to ostatni rok obecności Hondy w F1, która dostarczała silniki dla McLarena, więc nie był on udoskonalany. Frank Williams udoskonalił aktywne zawieszenie i kontrolę trakcji, zostawiając za sobą inne teamy i miał do tego doskonałego kierowcę – Nigel'a Mansell'a. Senna miał do dyspozycji jeden z najpiękniejszych w historii samochodów F1 – McLaren'a MP4/7. Ale był on tylko piękny... Silnik nie rozwijany przez odchodzącą Hondę, konstrukcyjnie również bolid został w tyle za Williamsem, gdyż team Rona Dennisa nie mógł uporać się m.in. z rozwiązaniami aktywnego zawieszenia. I chociaż aktualnie „panujący” mistrz Ayrton Senna dokonywał cudów i wykorzystywał swój nieziemski talent - dlaczego nieziemski? Kiedyś powiedział do Prosta, że to Bóg go posłał do F1, by się ścigał i zabierze go stąd we właściwym czasie... i zabrał - widać w Niebie też są wyścigi i potrzebowali najlepszego kierowcy... (choćby w GP Monaco, gdzie pomimo wolniejszego bolidu odniósł zwycięstwo dzięki technice blokowania), ukończył sezon na 4 miejscu, zwyciężając zaledwie w 3 wyścigach. Mistrzem został Mansell i Williams, a McLaren, borykający się od następnego sezonu z płonącymi silnikami Forda, musiał zaczekać aż do 1998r. na następny sukces. Niedoskonałości Mclarena spowodowały, że Ayrton zaczął rozglądać się za nowym zespołem. Z początkiem sezonu 1994 zasiadł w bolidzie Williamsa z nadziejami na następny tytuł. Jego marzenia skończyły się 1 maja 1994r. o 14.17 na torze Imola (GP San Marino). Ayrton prowadził w wyścigu. Jego Williams z nr 2 sypał snopy iskier trąc obniżonym podwoziem o asfalt. Ayrton z prędkością 310 km/h wszedł w zakręt Tamburello. Za nim była reszta stawki. Kiedy zaczął skręcać, pękł drążek kierownicy. Musiał być bardzo zdziwiony... Zdołał jeszcze wyhamować do 231 km/h trzymając w rękach bezużyteczną kierownicę... z tą prędkością uderzył w betonową ścianę... Ciemność. Koniec. Ale to już zupełnie inna historia.





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Nie 12:26, 29 Cze 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:38, 26 Cze 2014    Temat postu:

Model McLarena MP4/7, Minichamps, 1:43, limitowana seria ku pamięci Ayrtona Senny:





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Pią 20:01, 04 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kraeuter




Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 3556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 11:38, 27 Cze 2014    Temat postu:

Bushi napisał:
Kiedyś powiedział do Prosta, że to Bóg go posłał do F1, by się ścigał i zabierze go stąd we właściwym czasie...



Bardzo przepraszam, hm... będzie trochę obrazoburczo... ale od razu przypomniały mi się bardzo podobne teksty uznanych gigantów - Salvadora Dali, Antonio Gaudiego, Lagerfelda, Leibniza... itd, itd. no i oczywiście - w nawiązaniu do duszącego mnie już nieco klimatu Mundialu - boskiego Diego Maradony Confused

Czy prawie każdy geniusz, niezależnie od dziedziny, w której się objawi, jest w mniejszym lub większym stopniu... szaleńcem, czy raczej staje się nieskromnym... pyszałkiem?

Czy faktycznie wierzy w swoją, powierzoną mu przez Stwórcę misję na tym łez padole, czy raczej tylko mniej, lub bardziej dyskretnie informuje o doznaniu iluminacji ? Shocked


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:48, 27 Cze 2014    Temat postu:

Rozumiem, że nie podoba Ci się jego tekst. Ale dlaczego Twój post ma być "obrazoburczy"? Senna taki był. Ja nie mam do niego stosunku emocjonalnego, po prostu dla mnie był najlepszym kierowcą i dobrym człowiekiem. Możesz z niego kpić, lub nie, jak chcesz, ale tak rzeczywiście powiedział. Czasem był może pyszałkiem w wywiadach, "na emocjach", świeżo po wyścigu. Czasem dużym dzieciakiem, czasem nieustępliwym, upierdliwym kierowcą chcącym wygrać za wszelką cenę (patrz Prost-Senna 1990 GP Japonia decydująca o tytule MŚ, ale celowe zderzenie z Prostem miało korzenie w poprzednich latach, kiedy Prost w taki sam sposób "załatwił" Sennę... czyli był też "pamiętliwy"...). Był mocno wierzący w Boga, przed każdym startem modlił się i dziękował Bogu, że dał mu talent i możliwość jeżdżenia w F1. No taki był. Była to przedziwna mieszanka, poza bolidem spokojny, uśmiechnięty, zamyślony, za kierownicą - nieustępliwy, czasem złośliwy... Kiedyś powiedział: "Istotne, by wygrywać wszystko i zawsze. Twierdzenie, że ważna jest sama walka, to czysta demagogia". Chciał zawsze być pierwszy, za wszelką cenę. Ale był przy tym lojalny. Znakomicie współpracował z mechanikami, relacjonował im najdrobniejsze zachowania bolidu na treningach, w wyścigach itp. (lepiej chyba tylko wiele lat później Schumacher). Miał dziwną osobowość, zawzięty, ale o "dużym" sercu. Miał tylu samo wiernych fanów, jak i zdecydowanych wrogów. Nie masz za co przepraszać, Kraeuter, możesz go przecież nie lubić tak, jak wielu go nie lubiło kiedyś i dziś.
Senna pochodził z bogatego domu, ale był wrażliwy na biedę. Za jego życia nikt nie wiedział, że przekazuje tak znaczne sumy na biednych w Brazylii (fakt ten świadczy, że nie robił tego dla wizerunku - po jego śmierci majątek Senny zapoczątkował potężną fundację charytatywną, którą rodzina prowadzi do dziś). "Wyszło" to dopiero po jego śmierci. Był kierowcą, który w trudnych warunkach radził sobie najlepiej. Był najlepiej jeżdżącym kierowcą w historii F1 w deszczu (patrz np. 1988r). Jego zwycięstwa w GP Monaco są niemal legendarne. Dla mnie - był najlepiej jeżdżącym kierowcą F1 z tych, których widziałem w TV, na starych filmach i na żywo. Nie był Dalim, Gaudim, Maradonną... Był Senną. Kiedyś w wywiadzie, na pytanie dziennikarza, co będzie robił po zakończeniu kariery odpowiedział: "Nie wyobrażam sobie życia bez ścigania... Wolałbym chyba zginąć na torze..."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Pią 14:32, 27 Cze 2014, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
petrzask




Dołączył: 27 Sie 2010
Posty: 1698
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dobre Miasto

PostWysłany: Pią 14:45, 27 Cze 2014    Temat postu:

Ładnie napisane Bushi...Osobę Ayrtona ja zostawię w spokoju, bo jak to się mówi "nic dodać nic ująć" z tego co napisałeś. Natomiast zastanawiam się nad latami, czy mogę wskazać te które lubię najbardziej? Na pewno fajne były lata 70, kiedy to F1 choć obrało już wyraźny kurs na komercję to mimo wszystko miało w sobie więcej człowieczeństwa. To były jeszcze czasy facetów którzy w szopie (dużej, ale jednak) majstrowali auta które były wożone na wyścigi przerobionymi starymi (nomen omen) autobusami. To były czasy kiedy topowi kierowcy chodzili z gołą klatą po paddocku a jak zabalowali to nie docierali na trening. I to miało swój urok. Ja tych czasów wprawdzie nie-pamiętam (byłem za mały) ale późniejsza lektura książki Niny Lengyel wywołała u mnie wielki sentyment do tego okresu historii. To może lata 80e? Tak-to zdecydowanie moje czasy. Wtedy już chłonąłem wyścigi F1 na bieżąco, były przecież relacje w tvp2, było spisywanie wyników w Empiku (bo w polskiej prasie tego nie było lub było powierzchowne). Była wreszcie kumulacja w postaci wyjazdu na Hungarororing i podziwiania własnymi oczami w akcji Senny,Prosta, Mansella, Piqueta i innych bohaterów tamtych czasów. Tego nie mogę zapomnieć-to było coś jak "zobaczyć Neapol i umrzeć" (wybacz Kraueter banalne zapożyczenie...) ale jak się widziało tych Mistrzów to ich następcy wrażenia na mnie robić nigdy nie będą...
Przełom lat 80/90 to już pełne relacje live w Eurosporcie ale wraz z nastaniem lat 90ych coś się zaczęło kończyć. Znikł March, Brabham, potem Lotus. Znikły małe teamy które jak grzyby po deszczu rosły wraz z likwidacją turbo...Przyszedł rok 94 który wszystko postawił na głowie. A potem? Było już coraz gorzej, gorzej i gorzej...Tak więc jeśli ja miałbym wybrać swój taki naprawdę ulubiony okres to były by to chyba lata 1987-1994. Jako początek przyjąłbym odejście od turbo w stronę silników 3,5 a jako koniec śmierć Senny i Raztenbergera. To były dla mnie najlepsze czasy tak więc naszą fascynacją jesteśmy blisko. Bardzo Blisko... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:05, 27 Cze 2014    Temat postu:

Nina Lengyel... "Formuła 1. Legenda i rzeczywistość". Mam tę książkę do dziś.. I wydanie, Sport i Turystyka 1984. Czarno-białe zdjęcia z magicznego świata niebezpiecznego sportu, zwycięstwa i śmierć na torze, pasjonujące rozdziały, na końcu charakterystyki i wywiady z kilkoma mistrzami i prawdziwy skarb: rysunki torów, zestawienie wszystkich Mistrzów i mistrzowskich teamów od 1950r. Czytałem ją z wypiekami na twarzy. W moim pokoju wisiał wtedy olbrzymi plakat z Mario Andrettim w bolidzie, zdobyty w jakiejś szalonej wymianie za płytę Led Zeppelin. Ale relacje z wyścigów zacząłem "na poważnie" chłonąć od początku lat 90-tych. Zacząłem wtedy nagrywać na video (były też transmisje na Polonii, ale najwięcej mam z Euro-Sportu i RTL), teraz mam dużą kolekcję (przegrałem na DVD i, o dziwo, jakość jest niezła - nagrywałem wtedy na kasetach HQ Basf i dłuuuugo leżały w suchym, chłodnym miejscu...). A potem wyjazdy zagraniczne (jeździłem i... jeżdżę - trochę też z powodu zawodu) i kilka wyścigów na żywo, ale już po 2000 roku. W Luksemburgu kupiłem kilka książek po niemiecku o F1, a nie znam tego języka. We Włoszech o Ferrari - nie muszę dodawać, że tego też nie znam. Kulminacja - to Indie, gdzie kupiłem książki dla kilku ilustracji... no, przecież, że nie umiem czytać tych ich "robaczków", a po angielsku nie było... Mam książkę o Katayamie po... japońsku i piękny album o Hakkinenie po fińsku. Na półce jest też rarytas - wydana w bardzo niewielkim nakładzie przez Renault książeczka o Fernando Alonso po hiszpańsku. Nie mówiąc o polskich książkach... Myślałem, że to przejdzie, jak ból głowy lub sraczka. Nie przeszło. To mój ukochany sport przez tyle lat. Żona zaakceptowała, bo bała się konfrontacji... przecież i tak wybrałbym F1. I za to ją kocham (...tj. żonę!). Co dziwne, czasem nawet zapyta, jak tam dzisiaj wyścig, czy był ciekawy... Ale i tak nie wie, co to DRS, dlaczego na bolidzie tegorocznego Williamsa jest podobizna Senny albo dlaczego muszą kierowcy dbać o spalanie (o zgrozo!).
Masz rację, że wcześniejsze lata miały swój styl, smak i... grozę przez małe teamy, wielkich kierowców, tragedie na torze i niesamowitą pasję. Ale ja najbardziej pamiętam lata 90-te, a kiedy zetknąłem się z ludźmi, którzy byli w jakiś sposób związani z F1, "znali" Sennę i innych kierowców (może za dużo powiedziane - byli czasem blisko paddocku jako dziennikarze, goście, znajomi znajomych itp), posłuchałem opowieści, historii, poczytałem - pokochałem tego "genialnego szaleńca", tj. Ayrtona.
Poza tym na F1 patrzę z punktu widzenia... piękna malowań i konstrukcji. Z tego powodu lata 90-te są dla mnie najbliższe. A i emocjonalnie też - bo je pamiętam przez pryzmat emocji. Wtedy F1 stała się moją Miłością. A modele... zbieram tak "przy okazji"...
Ratzenberger... Może byłby znakomitym kierowcą... Mam fragment filmu z jego śmiertelnym wypadkiem... Może... kto wie, Roland dopiero zaczynał... Minichamps wypuścił jego bolid, Simtek, na którym zginął dzień przed Ayrtonem. To jeden z tych modeli, których wciąż poszukuję. I dobrze, że go nie mam. Bo w modelarstwie, moim zdaniem, nie osiągnięcie celu jest ważne (mieć), ale droga do niego, czytanie, przeglądanie, dążenie... słowem - by gonić króliczka...
Dziękuję za Twój post. Jakoś tak miło mi się zrobiło na sercu, gdy go czytałem. Cofnąłem się w pamięci w moje młode lata, czekanie na transmisję, rozmowy z kolegami, spory, kto jest najlepszy, co będzie dalej, który team jest "the best". Gdzie są moi przyjaciele z tamtych lat...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Pią 21:40, 27 Cze 2014, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kraeuter




Dołączył: 02 Wrz 2010
Posty: 3556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:07, 27 Cze 2014    Temat postu:

No, Chłopy Wink - ciekawa emanacja emocji i super wymiana poglądów.
Zaiskrzyło. I o to chodzi. Wybaczcie chłodniejsze, ale wcale nie złośliwe podejście do F1 i jej bohaterów Cool

Do Senny nic nie mam. Naprawdę. Geniusz, w dodatku na wskroś opanowany pasją. Wypowiedzi? No cóż - ludzie różne rzeczy myślą, różne rzeczy mówią... Zwłaszcza, gdy miewają baaaardzo wysoki poziom adrenaliny.

Wśród nas są przecież są tacy, którzy chcą go mieć, bo jest to narkotyk - włażą na szczyty, nurkują, skaczą z opóźnieniem, chodzą po ściankach... czasem giną... bez sensu? Dla nich - nie - bo kochają ten stan bardziej, niż życie... - PO CO Schumacher jechał po stoku POZA wytyczoną trasą? Confused

Małe teamy, jednostkowe konstrukcje, przygoda. Tak, to było bardzo fajne. Zabiła ten klimat technika - tunele aero, badania w labach, dziesiątki tajnych prototypów na drodze optymalizacji konstrukcji, potężne biura projektowe. Dziś konkurencyjnego auta nie zrobi grupa entuzjastów - no, chyba, że będą mieli kompetentne zaplecze badawczo-konstrukcyjne i kilkaset milionów. Żal. I znak czasów Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:55, 27 Cze 2014    Temat postu:

Super to ująłeś, Kraeuter: "Wśród nas są przecież są tacy, którzy chcą go mieć, bo jest to narkotyk - włażą na szczyty, nurkują, skaczą z opóźnieniem, chodzą po ściankach... czasem giną... bez sensu? Dla nich - nie - bo kochają ten stan bardziej, niż życie...". 100% racji. Sam robiłem/czasem robię kilka takich rzeczy, że mam ten dreszcz... uświadomiłeś mi, dlaczego. Ten stan...
A Schumi? Jechał po stoku POZA wytyczoną trasą - bo jak niby miał jechać?!? 7-krotny Mistrz Świata Formuły 1, przez lata ryzykujący życie, kochający tę adrenalinę? Jak? Środkiem "oślej łączki"?!? Ja go doskonale rozumiem. A choćby nasz oklepany Robercik... Ile już wypadków w rajdach miał Kubica? Nie ma dość? Nie, bo chce być najlepszy, perfekcyjny. Nie może w F1, to robi to gdzie indziej. I ten stan... W duszy jest cały czas kierowcą F1. Ta złość i żal. Adrenalina i szukanie nowych wyzwań. To odróżnia "rzemieślników" od "talentów" jeżdżących z serca. A Robert chyba (?) nie był rzemiechą...
A co do dzisiejszej F1: Żal. To sedno. Z elitarnego, męskiego, ryzykownego sportu do "cyrku", gdzie coraz mniej decyduje człowiek, jego umiejętności, wola walki, a coraz bardziej technika.
Naprawdę żal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pablo13
–-–-–-–-–
–-–-–-–-–



Dołączył: 06 Lis 2011
Posty: 6228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wstyd się przyznać, że Poznań. :(

PostWysłany: Pią 23:01, 27 Cze 2014    Temat postu:

Bardzo mnie cieszy Bushi, że już otworzyłeś swój temat i że taka fajna dyskusja tutaj się rozwinęła. Zobacz ile wyświetleń...
Oby tak dalej. Pozdrawiam Very Happy Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pablo13 dnia Pią 23:01, 27 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:22, 29 Cze 2014    Temat postu:

Kogo byście chcieli mieć za serdecznego przyjaciela spośród kierowców F1 lat 90-tych? Dla mnie wybór jest oczywisty – Nigel Mansell. Nigel był po prostu... normalny. Powszechnie lubiany przez wszystkich, uśmiechnięty, żartowniś – czasem jego żarty były rubaszne, czasem inteligentne, sypał kawałami, jego konferencje prasowe po wyścigach były... nieprzewidywalne. Do prasy mówił dosadnie i szczerze, nie był „politykiem”. Za złe opieprzał, aż się trzęsło, za dobre – chwalił i wspierał. W paddocku mówili, że „miał jaja”, wiedział czego chce. Był to taki „swój gość”. W negocjacjach o pieniądze twardy i uparty, cenił swoją wartość. Kochał wyścigi i przez wiele lat jego uśmiechnięta, wąsata postać była nieodłącznym elementem Grand Prix. Miał pasję i talent do ścigania, był za kierownicą zadziorny, odważny i jeździł zawsze z olbrzymią pasją. Znakiem charakterystycznym jego bolidów była biała cyfra w środku wypełniona czerwienią.
Pochodził z niezbyt bogatej rodziny. Od dziecka miał tylko jeden cel – chciał być kierowcą wyścigowym. Wszystko temu podporządkował. Nie miał tylko jednego – pieniędzy...
Licencję zawodniczą uzyskał w wieku 10 lat. Pierwszy wyścig wygrał w wieku 14 lat i wyznawał odtąd jedną zasadę – przegrana nie wchodzi w grę! Nagrody inwestował w treningi i wyścigi w wyższych formułach. W 1978 roku, za pieniądze ze sprzedaży domu, w którym mieszkał ze śliczną żoną Rosanne (wynajął mieszkanie za 25 funtów tygodniowo), wystartował w F3 i zdobył od razu wicemistrzostwo świata! Zainteresował się nim Lotus Collina Chapmana. Znalazł się w F1. W 1992r Collin, genialny inżynier, którego Mansell bardzo lubił, zmarł. W swojej autobiografii Mansell pisze, że gdy umarł Chapman: "Świat wywrócił się do góry nogami. Moja cząstka umarła z nim. Straciłem członka rodziny." Po śmierci Chapmana szefem zespołu został Peter Warr, który był nieprzychylny Mansellowi. Nigel wylądował w Williamsie. W latach 80-tych zdobył 2 wicemistrzostwa świata. W 1989 roku Enzo Ferrari osobiście zaproponował mu kontrakt - przeniósł się do Ferrari i jeździł tak, że zyskał przydomek „il Leone” (Lew), ustanawiając wiele rekordów. Wreszcie, w 1992r z Williamsem, zdobył swój pierwszy tytuł Mistrza Świata F1. Po konflikcie z Frankiem Williamsem (oczywiście o pieniądze i kontrakt Prosta) w 1993r wystartował za oceanem w Indy Car (CART) w teamie Newman/Haas Racing u boku Mario Andrettiego i został... Mistrzem Świata formuły CART jako pierwszy w historii zawodnik, który wygrał serię w swoim debiutanckim sezonie i jako jeden z nielicznych, który został Mistrzem Świata w obu tych formułach. Zakończył karierę w 1995r.
Mansell był najlepszym i najbardziej lubianym brytyjskim kierowcą Formuły 1 z 31 zwycięstwami na koncie. Długi czas był na czwartym miejscu pod względem zwycięstw po Schumacherze, Proście i Sennie.
Był twardy. W F3 na Oulton Park w 1979 roku miał kraksę – Andrea de Cesaris zderzył się z jego Marchem, który zaczął koziołkować. Mansell znalazł się w szpitalu z urazem kręgosłupa. Wtedy zadzwonił Chapmann z propozycją testów za... tydzień. Mansell uciekł ze szpitala, wziął udział w testach, uzyskując najlepsze wyniki i miejsce w Lotusie. Albo rok 1980, GP Austrii. Pierwszy jego wyścig w F1. Przy tankowaniu do kokpitu wlało się paliwo. Mansell, pomimo, że paliwo parzyło mu skórę, kazał się polać wodą i ścigał się z pasją – silnik zepsuł się i wprost z toru Mansel pojechał do szpitala. Kilka tygodni nie mógł siedzieć – miał poparzenia 2 stopnia. Albo GP USA 1984. Po 2 godzinach jazdy w temperaturze powietrza około 40 °C startujący z pole position Mansell na ostatnim okrążeniu doznał awarii skrzyni biegów. Mansell przepchał swój samochód przez linię mety zajmując szóstą, punktowaną lokatę, by chwilę później zasłabnąć z przemęczenia. I tak dalej... o Mansellu można by napisać świetną powieść.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:25, 29 Cze 2014    Temat postu:

Wróćmy teraz na chwilę do kluczowego roku 1994. Sezon 1994 miał stać pod znakiem dominacji zespołu Williams oraz Ayrtona Senny. Po śmierci Ayrtona, w następnym wyścigu o Grand Prix Monaco nikt nie zasiadł za sterami drugiego Williamsa, a całe odium presji spadło na drugiego kierowcę, Damona Hilla, który miał tylko wspierać Ayrtona w zwycięskim pochodzie po tytuł dla Williamsa. Chłopak robił, co mógł, potem mając do pomocy świetnie jeżdżącego, ale młodego i niedoświadczonego Davida Coultarda. W międzyczasie Frank Williams czynił starania mające na celu ściągnięcie z IndyCar Nigela Mansella. Nie było to łatwe bowiem miał on tam ważny kontrakt. Z pomocą Bernigo Eclestonea udało się jednak rozwiązać kontrakt w USA i już od Grand Prix Francji znowu na torze F1 pojawiła się magiczna "czerwona dwójka". Oczywiście Mansell zażądał wielu milionów dolarów – dla Franka Williamsa pojawienie się Nigela nawet w kilku wyścigach było tak ważne, że Nigel te miliony dostał... Ostatecznie Mansell wystartował w 4 Grand Prix sezonu 1994 (GP Francji i w trzech ostatnich) jeden z nich, pamiętny wyścig w Australii wygrał. W całym sezonie zdobył 13 punktów. Samochód, na którym startował, to Williams FW 16, identyczny, na którym zginął Ayrton Senna w pierwszej połowie sezonu. Bolid Ayrtona też miał dwójkę - różnił się jedynie tym, że Nigela dwójka była w środku czerwona. Hill miał numer "0", ponieważ w poprzednim sezonie mistrzem świata został Alain Prost i jemu przysługiwała jedynka, ale Prost zakończył wraz z sezonem 93 karierę w F1. No, nie tak do końca, ale to jeszcze inna opowieść...
Dlaczego GP Australii było takie pamiętne? Ponieważ był to ostatni wyścig w sezonie. Schumacher przystępował z przewagą jednego punktu nad Damonem Hillem (92:91). Pole position do tego wyścigu wywalczył Mansell na Williamsie z przewagą 0,02 sek. nad Schumacherem i 0,65 sek. nad Hillem. W trakcie wyścigu prowadzenie objął Schumacher. Na 35. okrążeniu Niemiec wyjechał na pobocze i uderzył bolidem w bolid Hilla powodując, iż obaj odpadli z wyścigu. Warto obejrzeć ten wyścig - Michael od razu po uderzeniu został na poboczu, a Hill pojechał dalej. Ta wściekłość na twarzy Schumachera - bezcenne. Ale Damon z trudem dojechał do pit-line - mechanicy stwierdzili, że przednie zawieszenie jest tak uszkodzone, że to koniec wyścigu dla Hilla. Hill miał łzy w oczach. Michael w tym czasie z napięciem i wściekłością wpatrywał się w tor. Nagle podszedł do niego ktoś ze służb porządkowych. Przekazał wiadomość. Michael wybuchnął radością - zdobył pierwszy w swojej karierze tytuł Mistrza Świata! Ale czy na pewno...? Na pewno - po wyścigu Niemiec upierał się, że nie spowodował kolizji celowo; FIA uwierzyła jego tłumaczeniom i zadecydowała o przyznaniu tytułu Schumacherowi, który po bardzo emocjonującym, tragicznym i kontrowersyjnym sezonie pokonał w klasyfikacji Damona Hilla o jeden punkt. Ale to już zupełnie inna historia – ważne dla nas, że wyścig na torze w Adelajdzie wygrał Mansell.
I co dalej? W sezonie 1995 Nigel wystąpił w zespole Marlboro McLaren w wyścigach o Grand Prix San Marino i o Grand Prix Hiszpanii. Był zdegustowany formą teamu McLaren, jego bolidy nie były w tym sezonie tak konkurencyjne, żeby można było myśleć o sukcesach... Grand Prix Hiszpanii był ostatnim w karierze wyścigiem na torach F1 Nigela Mansella, postaci, którą bardzo lubię w historii lat 90-tych.
A teraz? Jest prezesem potężnej Fundacji charytatywnej na Wyspach, sędzią w zawodach F1, mieszka na Jersey, ma wspaniałe muzeum samochodów wyścigowych, gra w golfa, korzysta z życia i wspiera swoich synów, którzy też próbują startów w wyścigach. Zgolił tylko wąsy...

Model Minichamps, 1:43, edycja limitowana, samochód, na którym Nigel powrócił do F1 w GP Francji 1994, identyczny z Williamsem, na którym zginął Ayrton.







Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bushi dnia Nie 12:59, 29 Cze 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fogarty




Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:34, 29 Cze 2014    Temat postu:

Ten model warto kupić. Williams Senny z malowaniem Rothmans (20 numer serii Ayrton Senna Racing Car Collection) jest trudny do kupienia za rozsądne pieniądze - teraz jest na ebayu za 200$, więc jeśli ktoś nie zbiera konwersji, to jest problem. A Williamsem "ocenzurowanym" przecież nie zdążył wystartować.
Natomiast w tym modelu z GP Francji cenzura jest konieczna, no i można go ustrzelić naprawdę tanio - swojego kupiłem za 66 zł.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bushi




Dołączył: 28 Maj 2014
Posty: 314
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:25, 29 Cze 2014    Temat postu:

Bardzo dziękuję, Fogarty, za Twoje uwagi i wsparcie materiałami.
Jeśli będziesz miał ochotę i możliwości - wrzuć tu czasem coś o latach 90-tych w F1. Bardzo się przyda Twoje profesjonalne wsparcie i uwagi.
Ja ze swojej strony zapraszam do przeczytania tematu Fogarty'ego "Z mojego zbiorku" z 2013r. (tutaj, w folderze "Formuła 1, 2, 3"). Doskonale wpisuje się w temat lat 90-tych w F1. Jest tam fantastycznie opisany jeden z moich ulubionych, dramatycznych i pełnych zwrotów akcji wyścigów z tego okresu, GP Monaco 1996 z niespodziewanym zwycięzcą... Również obejrzeć tam można zdjęcie pięknego modelu Ligier'a Mugen Hondy JS 43, którego szczerze zazdroszczę Fogarty'emu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
petrzask




Dołączył: 27 Sie 2010
Posty: 1698
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dobre Miasto

PostWysłany: Nie 18:20, 29 Cze 2014    Temat postu:

Mansell...Tak to takie sympatyczne swojskie wąsate chłopisko. Można powiedzieć: Wuj Nigel ... Wink Szczerze mówiąc puki jeździł, kibicowałem mu chyba w największym stopniu jeśli chodzi o tych co wygrywali (bo tak naprawdę zawsze byłem i jestem fanem zawodników i aut ze środka i ogona stawki (ale to inna historia). Także pokazany pojazd jest z tych które mi się podobały. Ma jak dla mnie idealną , czystą estetycznie sylwetkę na powrót której liczyłem w tym sezonie, niestety bezskutecznie. Za takie pieniądze jak wspomniał Fogarty naprawdę warto go kupić, a nawet za "trochę" więcej.
Jak dotychczas nie dorobiłem się żadnego Williamsa, ale wkrótce może się to zmieni za sprawą Sparka który przygotowuje model FW12 z sezonu 1988. Jednak nie zdecyduje się na Mansella ale na Martina Brundle który zastąpił naszego chorego wtedy wąsacza w GP Belgii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.forum143.fora.pl Strona Główna -> Formuła 1, 2, 3 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 1 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin